Jasnowłosa kobieta kroczyła pogrążonym w
ciemnościach korytarzem, wiodącym przez lochy. Mijała puste cele,
zmierzając do tej jedynej oświetlonej pochodniami, w której został
uwięziony starszy już mężczyzna. Niewiasta przystanęła, po czym
przyjrzała się więźniowi. Wyglądał niczym wrak człowieka,
którym niegdyś był. Do dziś pamiętała, jakie wywarł na niej
wrażenie za pierwszym razem – obraz majestatu i potęgi. Przez lata,
które minęły od tego spotkania, diametralnie zmieniła swoje
zdanie o nim.
– Katae, czy to ty? – wychrypiał jeniec,
spostrzegłszy postać w mroku. Uśmiechnęła się, starając się
nie zaśmiać. Rozbawiło ją, iż nadal ma nadzieję na ratunek
pomimo tak długiego czasu w więzieniu. Wiedziała, że nikt
nie przyjdzie mu z pomocą; jej starania, by uznano mężczyznę za
martwego, dawno doszły do skutku i nie znalazł się nikt, kto by
odważył się to podważyć.
– Długo jeszcze będziesz ją wołać? –
zapytała, celowo obniżając głos. – Byłeś dla niej tylko
zabawką, wykorzystała cię.
Nie była w stanie zobaczyć jego reakcji, twarz nie wyrażała żadnych emocji. Nie interesowało ją, o czym myślał.
– Jak śmiesz się tak do mnie zwracać? – W
jego głosie słyszała oburzenie, które jedynie sprawiło, iż jej
uśmiech stał się szerszy. – Jestem Hugues Demorie, twój król!
– Dla mnie jesteś tylko uzurpatorem – odrzekła
obojętnie. Z całego serca go nienawidziła, brzydziła się nim;
jego imię było dla niej największą obelgą. Oszust, manipulator i
morderca. Widok jego wyniszczonego ciała stał się dla niej
przyjemnością, choć zazwyczaj współczuła tak męczonym ludziom.
W tej sytuacji żałowała, iż nie może zadać Demorie jeszcze
większego bólu, jednak ten wydałby jego obecność w lochach,
oficjalnie pustych od dekad.
Do jej uszu dobiegł z wyższych pięter
przygłuszony dźwięk trąb zwiastujących zachód słońca.
Uświadomiła sobie, iż musi się śpieszyć, jeśli chce zobaczyć
dalszy ciąg przedstawienia, które po cichu reżyserowała.
– Dlaczego nie zabijesz mnie od razu? – spytał
niespodziewanie więzień. Ponownie na niego spojrzała. Z miłą
chęcią wbiłaby sztylet w jego ciało, ale nie taki miała plan.
– Nie odbiorę tej przyjemności Eleanor –
odrzekła po krótkim milczeniu. – To ona pomści ojca. Mi zostaje
zemsta za matkę.
Źrenice uwięzionego rozszerzyły się gwałtownie,
zakrywając prawie całe tęczówki w kolorze jasnego brązu. Kobieta
wnet pojęła, że rozpoznał ją po jej ostatnich słowach, lecz nie
cofnęłaby ich, gdyby mogła.
– To ty, Aveline...
~*~*~*~
Katae wpatrywała się w zachodzące słońce,
które ostatnimi promykami oświetlało dolinę Acantar. Nadal miała
wątpliwości, czy dobrze czyni, jednak nie widziała innego
rozwiązania. Tylko tak mogła uchronić swoje dobre imię i
autorytet.
– Acantar jest ponownie zagrożony –
oświadczyła z powagą, odwracając się w stronę słuchających ją
czarodziei. – Dobrze wiemy, przez kogo. Dlatego musimy ochronić
nasz dom...
Pstryknęła palcami. Znikąd pojawiły się
wysokie świeczniki. Zapalone płomienie świec stworzyły przed kobietą korytarz prowadzący do stołu z czarnego marmuru.
Odgarnęła kruczoczarne włosy na lewą stronę, po czym zdjęła
szkarłatną suknię. Naga przeszła pomiędzy rzędami świec. Każdy
krok sprawiał jej ból, z trudem powstrzymywała się od jęku.
Położyła się na zimnym kamieniu. Starała się nie okazać innym
swego strachu, który chciał przejąć nad nią kontrolę. Nie tak
pragnęła zostać zapamiętana. W pamięci potomnych miała być
nieustraszoną i potężną czarownicą, nie wahającą się
poświęcić własnego życia dla dobra innych, choć to była tylko jej
maska, tak inna od jej prawdziwego "ja".
Niemal natychmiast pojawiła się przy niej
rudowłosa niewiasta ze sztyletem w dłoni. Uniosła nóż i zastygła
w takiej pozycji, patrząc w oczy swej przyszłej ofiary.
– Teraz ci jest mi szkoda, Rusudan? –
zaszydziła Katae cicho, by nikt inny nie usłyszał jej słów. –
Zdradziłaś mnie tyle razy, a teraz się wahasz nad uczynieniem
tego, czego zawsze chciałaś... Nie rozśmieszaj mnie, tylko po
prostu to zrób.
Rudowłosa zamknęła oczy, a następnie wbiła
ostrze w serce czarownicy. Nie musiała nawet patrzeć, by wiedzieć,
że zabiła. Spod jej powiek popłynęło kilka łez. Nie tylko
Rudusan bolała śmierć przywódczyni Acantar, wszyscy podzielali
jej uczucia – prócz jednej osoby.
Aveline, schowana z tyłu tłumu czarodziei,
uśmiechnęła się tryumfalnie. Jej zemsta właśnie się spełniła.
Witam wszystkich na moim blogu, o którym części z Was już zapewne wspominałam. Kojarzycie prolog, imiona? Cóż, tak może być, ponieważ opowiadanie przed wieloma zmianami już publikowałam (nigdzie tego nie znajdziecie, na szczęście, bo jeszcze oczy by Wam krwawiły) kilka lat temu.
Pierwszy rozdział pojawi się przed końcem wakacji
Do przeczytania
Teina
Dobry wieczór, buonasera (czy jak tam wolisz), przybywam z komentarzem. Chyba czas na the best of weru. :^)
OdpowiedzUsuńZacznę tradycyjnie od szablonu: nagłówek jest, rzecz jasna, bardzo ładny (tylko po prawej stronie widać niezmazaną krawędź, nie wiem, czy tak ma być), ale... mam wrażenie, że kolumny są troszkę za wysoko i trochę zasłaniają obrazek. I nie ma akapitów, ich brak trochę mnie drażni. No i zmieniłabym czcionkę, ale to już jest moja fanaberia, więc potraktuj to raczej jako luźną uwagę niż czepianie się. ^^ Poza tym kolory dobrze dobrane, wszystko estetycznie, nie mam nic więcej do dodania.
Czas na treść. Hmm... w sumie nie rozpiszę się pewnie za bardzo, bo prolog jest krótki, więc mam trochę mało materiału (no i głupio, żeby komentarz był dłuższy od postu, więc będę się starała jakoś ograniczyć xd). Noale, do rzeczy. Może zacznę do tego, co mi się nie podoba.
Jasnowłosa kobieta kroczyła przez pogrążony w ciemnościach korytarz, wiodący przez lochy. — szczerze mówiąc, nie mam pojęcia, czy można kroczyć przez korytarz, raczej bym powiedziała, że kroczyła korytarzem, choć to może trochę dziwnie brzmieć... i przecinek też bym skasowała.
(...) wrażenie za pierwszym razem - obraz majestatu i potęgi. — wkradł Ci się dywiz.
– Katae, czy to ty? – wychrypiał jeniec, spostrzegając — spostrzec jest czasownikiem dokonanym, nie można od niego utworzyć imiesłowu przysłówkowego współczesnego.
Rozbawiła ją, iż nadal ma nadzieję na ratunek pomimo tak długiego czasu w swym więzieniu. — rozbawiło; i lepiej niż w swym więzieniu byłoby spędzonego w więzieniu.
Nie była w stanie zobaczyć jego reakcji, jego twarz nie wyrażała żadnych emocji. — powtórzonko.
Nie interesowało ją, co krążyło po jego myślach — nie wiem, czy można tak powiedzieć... może lepiej po prostu byłoby o czym myślał? Nie byłoby powtórzenia a całość brzmi wtedy prościej (+zjadło Ci kropkę na końcu).
Widok jego wyniszczonego organizmu — nie wiem, na ile to jest poprawne pod względem biologicznym, ale... dziwnie brzmi, nie lepiej byłoby po prostu ciała?
W tej sytuacji żałowała, iż nie może zadać Demorie jeszcze większego bólu, jednak ten wydałby jego obecność w lochach — można się domyślić, o co chodzi, ale to trochę dziwny skrót myślowy. :^)
przygłuszony dźwięk trąb, zwiastujących zachód słońca — bez przecinka.
stworzyły "korytarz" tuż przed kobietą, prowadzący do stołu z czarnego marmuru. — naturalniej byłoby tuż przed kobietą korytarz (i bez przecinka).
choć to tylko jej maska — chyba lepiej będzie choć to była tylko (...).
rudowłosa niewiasta, z sztyletem w dłoni — bez przecinka; ze sztyletem.
patrząc w oczy brunetki — słyszałam różne argumenty przemawiające za poprawnością takich określeń, ale ja nadal uważam, że nazywanie bohaterów na podstawie ich koloru włosów (w momencie, gdy nie jest to uzasadnione) czy oczu nie świadczy o bogactwie językowym autora, wprost przeciwnie...
wszyscy podzielali jej uczucia – prócz jednej osoby. — nie jestem pewna, ale tu bym dała pauzę zamiast półpauzy.
Jej zemsta właśnie się spełniła. — nie wiem, czy to jest dobrze czy nie, ale trochę kiepsko brzmi.
uśmiechnęła się tryumfalnie — nie, tu się nie będę czepiała, pochwalę za to pisownię, mam wielką słabość do litery y (ostatnio Rosjanka zapisała moje nazwisko przez y zamiast i, taka pisownia jest o wiele lepsza niż oryginalna :D).
No, to może jeszcze mi się uda, żeby komentarz miał mniejszą objętość niż prolog...
Generalnie: momentami masz mniej, momentami bardziej płynny styl pisania, ale postęp widać, więc pochwalam i oby tak dalej. Taki rozbudowany prolog jest rzeczywiście lepszy — tamten sprzed pięciu lat był po prostu lakoniczny. Noale, to logiczne. Imiona już znam, trochę akcji pamiętam z poprzedniej wersji, więc ciekawi mnie, jakie zmiany wprowadziłaś, oczywiście poza dodaniem pewnych elementów.
Przy okazji, bo nie wiem, czy zrobiłam to kilka lat temu, pochwalę nazwy własne, głównie imiona. Nie wiem, czy sama je wymyśliłaś, ale są bardzo ładne, szczególnie Katae; wygląda dość łacińsko, zapewne przez ten dyftong na końcu, a ja łacinę uwielbiam. Za to Aveline chyba nie pamiętam... a może jej nie było? Tak czy owak, ciekawi mnie, jak dalej rozwiniesz akcję, bo póki co niewiele mogę powiedzieć. Jeśli szykują się jakieś polityczne rozgrywki, intrygi i tak dalej, to nawet fajnie. Wprawdzie ja się na tym ponoć nie znam, co nie zmienia faktu, że lubię czytać o takich rzeczach. No i postać Eleanor, oczywiście. Zdecydowanie na nią czekam, bo chyba ją lubiłam najbardziej...
UsuńAch, i zanim zapomnę — mam gdzieś na komputerze obrazek, który momentalnie skojarzył mi się z Rusudan (dobrze piszę? bolą mnie już oczy...), jak znajdę, to Ci go podrzucę.
To już chyba wszystko ode mnie, jeśli mi się coś przypomni, to jeszcze dopiszę. Choć może lepiej nie, ileż można. XD
Pozdrawiam cieplutko i do napisania
/uprzedzam lojalnie, że nie czytałam tego komentarza, a mam za sobą ponad dwudziestogodzinną podróż, więc tam mogą być różne rzeczy :d/
Dziękuję za tak długi komentarz i postaram się naprawić wszystkie błędy jak najszybciej. Akapity w oryginale były, ale po wstawieniu tekstu do Bloggera nagle znikły... Postaram się to rozpracować, gdy tylko mój komputer wróci z naprawy (kiedyś).
UsuńTamten prolog... Czytając całe tamto opowiadanie, mam ochotę się zastrzelić. Oczy naprawdę od tego krwawią. Ogólny pomysł został, ale dodałam kilka "szczegółów", które w moim odczuciu dodadzą fabuły trochę akcji.
Może Cię nieco zdziwię, ale wszystkie imiona w opowiadaniu są prawdziwe, ale rzadko używane lub zmieniły swoją formę (Aveline ➡ Evelyn), dlatego mogą się wydawać wymyślone. Z drugiej strony nazwiska czy nazwy krain są jedynie wymysłem mojej wyobraźni. To, co się dzieje w mojej głowie, jest naprawdę dziwne.
Eleanor pojawi się prawdopodobnie w drugim rozdziale i zbytnio nie będzie się różnić od swojej pierwotnej wersji. Jej konflikt z Acantar i podejrzenia o zdradę męża zostaną, tak samo jak jej blizna. Rozdziały z pewnością będą dłuższe niż te publikowane poprzednio, nie będzie także narracji pierwszoosobowej, choć wszystko poznamy z perspektywy Lily lub Annie, pomijając wspomnienia.
Jeszcze raz dziękuję za komentarz, za którym tak tęskniłam od kilku lat.
Do przeczytania!
Teinka,dorzuć ten kod;
Usuń.date-outer {text-indent: 1cm; text-align: justify;}
h3.post-title {text-indent: 0cm;}
h2.date-header {text-indent: 0cm;}
do arkusza CSS ( najlepiej na końcu, żeby nic nie pomieszać), to Ci się akapity porobią, bo zapomniałam Ci tego kodu dorzucić :D
Bardzo Ci dziękuję :* Kiedyś już stosowałam ten kod, ale po wielu latach wypadł mi z głowy xD
UsuńDziękuję jeszcze raz i do przeczytania ;)