czwartek, 31 sierpnia 2017

Rozdział I

Lily nerwowo rozejrzała się po pustych uliczkach, upewniając się, czy nikt jej nie śledzi, po czym zapukała do drewnianych drzwi niskiego domu. Po długiej chwili, która dziewczyna wydawała się trwać w nieskończoność, wrota się otworzyły. Szybko wślizgnęła się do środka i zdjęła kaptur z głowy.
– Dobrze, że już jesteś – oznajmiła Verkaik, zamykając drzwi za swoim gościem. – Ava mówiła ci, po co masz tu przyjść?
Lily pokręciła głową. Czekała na wyjaśnienie od swej znajomej, nieświadomie zaplatając blond włosy w gruby warkocz. Często zdarzało się jej tak robić, więc większość jej przyjaciół przyzwyczaiło się do tego gestu.

Verkaik gestem nakazała iść jej za sobą, po czym ruszyła w głąb mieszkania. Na samym końcu korytarza znajdował się szeroki regał. Kobieta wyjęła pierwszą z prawej książkę z najniższej półki, po czym popchnęła mebel. Ten nie opierał się, odsłaniając wejście do ukrytego pomieszczenia. Lily weszła do środka i rozejrzała się po pokoju. Skąpe oświetlenie i bielone ściany sprawiały wrażenie zimnych, a umieszczenie jedynie stołu i kilku krzeseł bez żadnych innych dodatków jedynie potęgowało to uczucie. Dziewczyna mimowolnie skrzyżowała ręce, dłonie kładąc na swych ramionach.
– Chcesz mi powiedzieć, że to chuchro jest tą twoją osobą do zadań specjalnych? Chyba sobie ze mnie żartujesz, Verkaik. – Usłyszała za swoich pleców męski głos. Obróciła się i zauważyła stojącego w cieniu młodzieńca, wyglądającego na jej rówieśnika. Przyjrzała się jego sylwetce i nie oceniła jej na zbytnio zbudowaną, wręcz przeciwnie.
– I kto to mówi – odpowiedziała zirytowana jego komentarzem. Wiedziała, że należy do chudych niczym patyk osób, ale mimo swoich starań nie przybierała na wadze. Niegdyś stanowiło to dla niej problem, jednak obecnie była już pogodzona z tym, jaką budową ciała obdarzyła ją natura.
Nieznajomy podszedł do niej. Niespodziewanie wyjął nóż, który przyłożył do jej gardła. Zamurowało ją, a przez głowę przeszła myśl, iż mężczyzna wykorzystał zaufanie Verkaik i obie chce je teraz zabić.
– Co wy robicie? – zareagowała kobieta, bezskutecznie próbując odciągnąć go od ofiary.
– Jak pozbyłaś się tej blizny?! – młodzieniec skierował pytanie do Lily, puszczając uwagi jej towarzyszki mimo uszu. – I ty jej ufasz, Verkaik? JEJ?!
Coraz bardziej napierał ostrzem na szyję nadal pozostającej w szoku dziewczyny, z ledwością łapiącą powietrze. Nigdy wcześniej go nie spotkała, dlatego też nie rozumiała, co spowodowało jego atak i czemu miano jej nie ufać. A może to tylko gra? – pomyślała, podejrzewając nieznajomego o najgorsze.
– Jaka znowu blizna? Od kiedy ją znam, nie miała żadnej blizny. – Verkaik próbowała za wszelką cenę zachować spokój, ale w jej głosie i tak słychać było strach. – To jest Lily Carn, znamy się praktycznie od dziecka. Dlaczego miałabym jej nie ufać?
Chłopak spojrzał w jasnozielone oczy przerażonego dziewczęcia. Zmarszczył brwi, a po chwili opuścił sztylet i cofnął się o kilka kroków. Lily wzięła głęboki oddech, łapiąc się za gardło, i zerknęła na niedoszłego zabójcę.
– Jest do niej zbyt podobna, Verkaik – oznajmił młodzieniec obojętnie, jakby nie obchodziło go, że był bliski morderstwa. – Myślałem, że to ona. Jedyne, co je odróżnia, to blizna i kolor oczu. Ella ma niebieskie oczy, a nie zielone, jak ona.
Wzrok skierował na dziewczynę, uważnie się jej przyglądając. Jego spojrzenie nieco irytowało Lily, która powstrzymywała się teraz od rzucenia na nieznajomego. Wiedziała, do kogo ją przyrównywał – do Eleanor d'Engle, żony tutejszego hrabiego. O ile sam mężczyzna należał do osób o dobrym sercu, to o niej nikt nie mógł tego powiedzieć. Tajemnicą poliszynela było, iż miała kilku kochanków wśród wysokiej rangi dostojników, jednak hrabia albo jej wszystkie zdrady wybaczał, albo nie chciał wierzyć w to, co się dzieje. Tylko te dwie opcje były dla Lily możliwe. Nienawidziła d'Engle za jej manipulacje.
Verkaik, po co mnie wezwałaś? – spytała, patrząc na kobietę. – To ma jakiś związek z nim?
Niewiasta milczała, wzrok wbiła w chłopaka, jakby to od niego oczekiwała odpowiedzi. Ten wyjął z wewnętrznej kieszeni ciemnobrązowego płaszcz złożony papier, a następnie spojrzał na dziewczynę. Nie ufał jej, widziała to po jego zachowaniu. Nie oczekiwała jednak, że od razu powierzy jej wszystkie swoje tajemnice; uważałaby go za głupca, gdyby tak postąpił.
– Jesteś gotowa poświęcić życie za to, o co po kryjomu walczycie? – zapytał śmiertelnie poważny. Lily kiwnęła głową. – Ten list to wyrok śmierci Elli. Tylko w jednym miejscu może być bezpieczny, lecz nie można pozwolić, by dostał się w niepowołane ręce...
– Czy możesz powiedzieć, co ode mnie chcesz, bez swojej przemowy? – przerwała mu podirytowana młódka, krzyżując ręce. – Zależy mi na czasie.
Młodzieniec otworzył usta, ale się zawahał. Jego rozmówczyni prychnęła z irytacji. Tylko marnuje mój czas, stwierdziła w myślach. Gdy po dłuższej chwili nadal nie doczekała się odpowiedzi, ruszyła w kierunku drzwi.
– Coś ci mówi nazwa Acantar?
Niespodziewane pytanie zatrzymało ją w pół drogi. Kojarzyła samo słowo, lecz nic poza tym. Nie miała pojęcia, co może oznaczać.
– A jeśli nie, to co? Znowu spróbujesz mnie zabić? – Uniosła brew do góry, obserwując nieznajomego. Chciała go rozszyfrować jak najszybciej, by wiedzieć, z kim ma do czynienia.
– To tym lepiej dla mnie – odparł, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech. Podszedł do niej, po czym wcisnął jej w dłoń papier. – Widzimy się przy pomniku księcia Felipe, tuż po zachodzie słońca. Nie rozczaruj mnie, malutka Lily.
Zanim zdążyła zareagować na to, jak ją nazwał, wyszedł z pomieszczenia. Lily westchnęła głęboko. Już czuła, że współpraca z nim nie będzie najłatwiejsza.
– Zawsze taki jest na samym początku znajomości – odezwała się Verkaik, dotychczas jedynie przysłuchująca się właśnie zakończonej rozmowie. – Boi się, że wszystko szlag trafi. I tak dużo zaryzykował, wykradając ten list.
– Kim on w ogóle jest?
– Lepiej, żebyś nie wiedziała... – Kobieta spuściła głowę. Ciemnobrązowe włosy opadły, zakrywając jej twarz. – Może sam ci kiedyś powie.
– Imienia też może nie ma? – spytała zdenerwowana dziewczyna. – Nie będę się do niego zwracać „Wasza Wysokość". Niech o tym zapomni!
Niewiasta mruknęła coś pod nosem, jednak Lily nie potrafiła rozróżnić poszczególnych słów. Podeszła do drzwi i gdy chwyciła za klamkę, zatrzymał ją głos Verkaik.
– Will. Ma na imię Will.

~*~*~*~
Annie wkradła się do obskurnego mieszkania, w którym żyła jej rodzina. Z sąsiadującego z przedpokojem pomieszczenia dobiegły ją podniesione głosy jej rodziców. Na ich dźwięk przewróciła jedynie oczami. Przyzwyczaiła się do kłótni, zdarzały się co kilka dni. Kiedyś ich słuchała, chcąc się dowiedzieć, co jest ich powodem, ale po jakimś czasie odpuściła.
Zdjęła wielokrotnie łatany cienki płaszcz, po czym poszła do drugiego pokoju, który zajmowała wraz z rodzeństwem. Mały Bouchard, który lada dzień miał skończyć sześć lat, siedział skulony na swoim łóżku, dłońmi zakrywając uszy. Dziewczynka usiadła obok niego i pogładziła go po plecach. W przeciwności do niej i Lily chłopiec przeżywał kłótnie rodzicieli, uważając, iż to jego wina. Mimo wielokrotnych tłumaczeń, że tak nie jest, to przekonanie nadal w nim tkwiło.
Niespodziewanie do środka wpadła jej starsza siostra, wściekła niczym osa. Annie nigdy nie widziała ją aż tak zdenerwowanej. Lily jawiła się jej jako oaza spokoju, jednak ta wizja została w tej chwili doszczętnie zniszczona.
– Co ty robisz? – zapytała, widząc, jak dziewczyna pakuje najpotrzebniejsze rzeczy do niewielkiej skórzanej torby. – To przez rodziców?
– Wyjątkowo nie – fuknęła starsza z dziewcząt. – To wszystko przez tego... tego... Nawet nie wiem, jak go nazwać!
Jej młodsza siostra podeszła do niej i złapała jej dłonie, powstrzymując ją od dalszego pakowania. Lily spojrzała na nią, a w brązowych oczach siostry zobaczyła strach.
– Gdzie chcesz iść? Chcesz żebrać jak ci biedacy z ulic? – pytała Annie smutnym głosem. – Zostawisz mnie i Boucharda tutaj, całkowicie samych?
Dziewczyna milczała, poważniejąc. Jej siostra przyglądała się jej, czekając, aż ta powie, iż zostaje z nimi, i zacznie się rozpakowywać. Nie chciała pożegnań; tylko gdy miała u swego boku rodzeństwo, potrafiła stać się odważna. Bez nich była małą, zagubioną dziewczynką, która bała się własnego cienia.
– Kiedyś to zrozumiesz, Annie. – Lily włożyła do torby sztylet i jakiś papier, po czym założyła ją sobie na ramię. – Cokolwiek się stanie, nie zostawiaj Boucharda. Niedługo do was wrócę i wszystko będzie jak dawniej, obiecuję.
Pocałowała siostrę w czoło, następnie podeszła do skulonego braciszka i zrobiła to samo. Posłała Annie przepraszające spojrzenie, po czym opuściła pokój. Dziewczynka wybiegła za nią i zauważyła, jak ich matka zatrzymuje swoją najstarszą latorośl tuż przed drzwiami, chwytając za jej dłoń.
– Lily, nie idź tam, proszę... – błagała kobieta. – Acantar to nie miejsce dla ciebie. Lily, proszę...
– Muszę. Robię to dla was wszystkich – syknęła w odpowiedzi dziewczyna. – Nie mam zamiaru być zdrajczynią jak ty. – Wyrwała rękę z uścisku rodzicielki i wyszła z mieszkania.
Po policzkach Annie popłynęło kilka łez. Podświadomie czuła, że już nigdy nie będzie mieć okazji spotkać siostry. Straciła ją na zawsze.


Witam ponownie wszystkich, którzy czekali na pierwszy rozdział. Długością może nie powala, jednakże kolejne postaram się pisać dłuższe.
Następne rozdziały będą publikowane co dwa tygodnie w czwartki, prawdopodobnie w okolicach godziny 15.
Miłego początku roku szkolnego dla wszystkich uczniów. Studenci pozdrawiają z wakacji.
Do przeczytania!
Teina

3 komentarze:

  1. Chyba ożyłam, ale nie jestem pewna.
    Zacznę standardowo od tego, co mi się nie podoba, bo tak jest mi łatwiej.
    Lily pokręciła głową, zaprzeczając. — oj, Lily, złotko, nie możesz pokręcić twierdząco głową (ani pokiwać przecząco), no chyba że jesteś przykamuflowaną Bułgarką.
    nieświadomie zaplatając blond włosy w gruby warkocz. — dla mnie to trochę nienaturalne... wiem, oczywiście, że ludzie są w stanie wymyślić wszystko, ale kiedy się na coś oczekuje, robi się raczej prostsze rzeczy, jak na przykład stukanie opuszkami palców w blat albo coś takiego. Choć może moje wątpliwości wynikają z tego, że dalej się nie dowiedziałam, jak się zaplata warkocze.
    żartujesz, Verkaik – usłyszała za swoich — kropka po Verkaik i wstawka od narratora wielką literą; zza.
    jaką budową ciała obdarzyła ją Natura. — natura.
    zapytał młodzieniec Lily — to zdanie wygląda, jakby ten chłopak miał na imię Lily.
    Jedyne, co ich odróżnia, — je.
    Wzrokiem wskazał na — wydaje mi się, że wskazuje się na kogoś w bardziej oczywisty sposób... chodzi mi o to, że skąd wiadomo, że on po prostu na nią nie popatrzył?
    Niewiasta milczała — według mnie to niewiastowanie jest trochę kiepskie, jeśli cały tekst nie jest stylizowany.
    Z sąsiedniego do przedpokoju pomieszczenia — lepiej będzie: z sąsiadującego z przedpokojem.
    Zdjęła wielokrotnie łatany, cienki płaszcz — bez przecinka.
    po czym poszła do drugiego pokoju, który zajmowała wraz z rodzeństwem. Mały Bouchard, który — powtórzonko.
    niewielkiej, skórzanej torby. — bez przecinka.
    Straciła ją na zawsze... — ten wielokropek bym usunęła, bo to zdanie brzmi emocjonalnie, a narrator trzecioosobowy z założenia jest bezstronny.
    To chyba wszystko, a przynajmniej taką mam nadzieję, bo nic więcej nie zauważyłam.

    I parę słów ode mnie.
    Podejrzewam, że imię Verkaik to nawiązanie do Willemijn Verkaik? Cóż, na razie nie mogę o niej zbyt dużo powiedzieć, w sumie jak na razie wygląda mi na postać drugoplanową, noale, poczekamy i zobaczymy. Może powiesz o niej coś więcej. Co do Lily, zanosi się na to, że i tym razem nie będę jej lubić. Poprzednio była straszliwie rozkapryszona i obrażała się o wszystko, a teraz... w sumie nie wiem, jak to powiedzieć, ale jakoś tak nie pasuje mi jej postać. W zasadzie reakcja Willa była dość słuszna no i po niej też widać, że chłopak jest zdeterminowany i nie boi się działać? Chociaż w sumie gdyby nie bał się działać, to Lily byłaby już trupem...
    Ech, dobra, ja nic nie mówiłam. Ale mogę dodać, że ten tekst malutka Lily był przezabawny. No cóż, zobaczymy, Will, może będą z ciebie ludzie.
    Swoją drogą, Will nazywa Eleanor Ellą — czy to nie jest już jakiś sygnał, że ma z nią coś wspólnego albo przynajmniej zna ją trochę lepiej? Nie zdrabnia się imion totalnie randomowych osób, zwłaszcza jak próbuje się ich pozbyć.
    Za to sama Eleanor, widzę, bez zmian. Właściwie ciekawi mnie, czy serio miała tyle romansów, bo nigdy to nie było powiedziane. Nie zdziwiłabym się, gdyby się okazało, że to tylko złośliwe plotki albo coś. I widzę, że zmieniłaś imię siostry Lily na Annie; może to i lepiej, bo imię Anneliese kojarzy mi się tylko z jedną osobą... Tak czy owak, Annie raczej nie wzbudziła mojej sympatii, ot, zwykła dziewczynka, w dodatku niezbyt odważna. O Bouchardzie trudno cokolwiek powiedzieć poza tym, że ciekawi mnie, ile ma lat... bo nie wiem, czy jego egocentryzm jest jeszcze normalny czy już nie.
    Tak się rozgadałam o bohaterach, że prawie bym zapomniała, że jeszcze coś miałam powiedzieć. Rozdział jest lepszy niż prolog, ale mam wrażenie, że wszystko dzieje się jakoś tak za szybko... a może to ja się nad wszystkim niepotrzebnie rozwodzę? Trudno powiedzieć. Tak czy owak, robisz postępy i Twój styl tutaj jest lepszy niż w prologu; pochwalam, miło widzieć, że się rozwijasz.
    Nie wiem, co mogę jeszcze dodać, więc chyba na tym dzisiaj skończę, bo podobno mam wstać koło siódmej. Aż ziewnęłam na samą myśl.
    Życzę powodzenia w pisaniu kolejnego rozdziału.
    /nie, tego komentarza też nie czytałam/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Primero
      Z tym zaplataniem to jest moje natręctwo, niemal ciągle coś robię ze swoimi włosami, gdy kogoś słucham (jeden wykład i fryzura gotowa).
      Błędy poprawione i bardzo dziękuję za ich wytknięcie. Najwidoczniej muszę się odciąć od tych szkolnych nawyków, że każde określenie należy oddzielić przecinkiem, i pójść w stronę tego, jak się je zapisuje w angielskim.

      Segundo
      Tak. Uwielbiam Willemijn, jedna z najlepszych Elfab, jakie słyszałam. Verkaik się jeszcze pojawi w wielu scenach, będą też wspomnienia o jej rodzinie, więc będziesz miała okazję ją lepiej poznać.
      Poprzednia Lily i mi zaczynała powoli działać na nerwy. Zarówno w pierwszej wersji, jak i tutaj wolę z sióstr Annie.
      O Willu i jego kontaktach z Ellą jeszcze sporo będzie. Jego pochodzenie się nie zmieniło, więc raczej już wiesz, kim jest. I chyba Lily jednak powinna się do niego zwracać "Wasza Wysokość"...
      Eleanor niedługo się pojawi, a jeśli chodzi o jej romanse i inne sprawki, wszystko będę powoli wyjaśniać. Bez powodu o konflikcie z Katae również się nie obędzie. Charakter także nie uległ zmianie.
      Jeśli chodzi o wiek Boucharda, to jest wspomniane w tekście, że niedługo skończy sześć lat. Nieco go odmłodziłam w stosunku do pierwszej wersji. Wiek Annie i Lily bez zmian, choć i tak jeszcze o tym wspomnę, tak jak o tym, ile inni bohaterowie mają lat.
      Kolejny rozdział już piszę, więc problemu z regularną publikacją nie powinno być. Postaram się napisać też przynajmniej jeden rozdział na zapas, bo serce przypomniało sobie o Ceirze i chce pisać opowiadanie o kilku bohaterach z tamtej opowieści... Znając życie, niedługo to zrobię.

      Tobie również życzę powodzenia w pisaniu (o ile dobrze pamiętam) piątego rozdziału NMW i dziękuję za komentarz.
      Do napisania!

      //Komentarz niesprawdzany, błędy możliwe//

      Usuń
    2. Wiedziałam, nie obędzie się bez walnięcia jakiejś głupoty. Faktycznie napisałaś, ile Bouchard ma lat. * uśmiecha się z zażenowaniem *
      Pozdrawiam!

      Usuń